Raz na jakiś czas robimy sobie z koleżankami takie „babskie spędy”. Takie wiesz, żeby ponarzekać, pomówić o tym co nas męczy, denerwuje i zrelaksować się w dobrym towarzystwie. Ostatnio poruszyłyśmy temat świąt, które dopiero co minęły. Moje koleżanki jak jeden mąż oznajmiły, że nie cierpią Wielkanocy. Nie zgadniesz dlaczego! Wcale nie ze względu na porządki, przygotowania czy poświąteczne przejedzenie! Nie lubią świąt ze względu na doczepki ze strony najbliższej rodziny! Szczególnie młode mamy przytakiwały i przekrzykiwały się w opowiadaniu zasłyszanych tekstów. „Nie trzymaj go na rękach, bo się przyzwyczai!”, „Załóż czapeczkę, bo się przeziębi!”, „Nie używaj tylu chusteczek przy przewijaniu!”. To tylko część tego z czym muszą się zmierzyć młode matki podczas spotkania z troskliwymi babciami, ciociami i koleżankami. Też się z tym spotykasz? Zatem ten tekst jest dla Ciebie. A właściwie dla wszystkich troskliwych, którym powinnaś go przesłać 🙂
Dlaczego babcie, ciocie i wujkowie ingerują w wychowanie Twojego dziecka?
Z jednej prostej przyczyny! Bo im na Was zależy! To prawda! Robią to z troski. Chcą dobrze, tylko nie zawsze wychodzi to tak jakby chcieli. Czasem ich troska zaczyna nas osaczać, a zadawane wciąż pytania i udzielane dobre rady sprawiają, że zaczynamy wątpić w swoje kompetencje, jako rodzice. Pamiętam, że gdy Krzyś był mały, notorycznie zwracano mi uwagę dlaczego nie ma na sobie sweterka, już nie mówiąc o czapeczce! I choć ja prażyłam się w letniej sukience, zaczynałam wątpić w swój instynkt macierzyński i zastanawiałam się czy faktycznie nie ubieram go zbyt lekko. Jednak po chwili i ten problem zmieniał się w kolejny, bo zbyt długo go karmiłam, podczas gdy inne osoby uważały, że stanowczo za krótko. Wiesz jak jest? Nigdy nie dogodzisz do końca innym! To tak jak z pytaniem o kolejne dzieci. Gdy masz jedno, rodzina czy znajomi z uśmiechem pytają kiedy kolejne. Gdy masz już dwójkę i nie jest to „parka”, zawsze pytają kiedy córka (lub syn – w zależności jakiej płci są poprzednie dzieci). Już sobie wyobrażam jak by to było, gdyby mi się ta wymarzona (przez innych) córa trafiła. Kolejne pytanie brzmiałoby zapewne kiedy kolejna, żeby było do pary!
Słowa potrafią ranić bardziej niż nóż
Moje koleżanki zwracały uwagę na to, że nie złościły się na same dobre rady, tylko na to jak zostały wypowiedziane. Słowa mają ogromną moc! Czasami wypowiadając zdanie, nie zdajemy sobie sprawy jak mocno może ono zaboleć inną osobę. Myślę, że dobrze wiesz jak bardzo zraniona poczuje się mama, której właśnie ktoś wytknął, że źle zajmuje się swoim dzieckiem. Najczęściej taka krytyka spotyka ją ze strony najbliższych osób, które nawet nie zdają sobie sprawy jaką wyrządzają krzywdę wchodząc z butami w jej życie. Wiesz ile „złotych rad” i osądów usłyszałam w swoim życiu? Wiele! Począwszy od tego, że za wcześnie wysłałam dzieci do przedszkola, poprzez nadmierne podróżowanie z dziećmi, po rozpuszczanie i pozwalania na wszystko, a również nadmierne zabranianie i zakazy, aż po karmienie czy też nie karmienie piersią (w zależności od dziecka). Bagaż doświadczeń mam równie bogaty jak i Ty, prawda? Z pewnością możesz się pochwalić podobnymi tekstami, które sprawiły, że przez tą chwilę zwątpiłaś w siebie.
Teoria Marshalla Rosenberga
Znasz teorię Marshalla Rosenberga, autora książki „Porozumienie bez przemocy”, w której rozróżnia dwa języki: szakala i żyrafy? Ja poznałam na ostatnich warsztatach marki Johnson’s Baby®. Anna Zdral, przedstawicielka Fundacji Rodzić po Ludzku opowiadała nam o tym jak komunikować się i wspierać mamy w okresie połogu. Ja jednak uważam, że temat dotyczy nie tylko „świeżych mam”, ale każdego rodzica, który często ma poczucie, że nie jest wystarczająco dobry w swojej roli. Spróbuję jak najdokładniej, przekazać Ci to, czego nauczyłam się na warsztatach.
O co chodzi z żyrafą i szakalem?
Autor porównał zachowania ludzi do dwóch zwierząt. Szakal, jak przystało na drapieżnika, lubi dominować, jest nieuprzejmy i agresywny. Z pewnością znasz ten typ! To typowa „ciocia dobra rada”, która sypie poradami jak z rękawa, a przy tym nie przyjmuje do wiadomości zdania innych. W tym wszystkim lubi oskarżać, wywoływać poczucie winy, oceniać, diagnozować i porównywać. Kilka przykładowych tekstów szakala:
-
”Nie przesadzaj z tym noszeniem na rękach – od płaczu jeszcze nikt nie umarł!”
-
„Córka cioci Zosi też miała bliźniaki i jakoś sama sobie radziła, bez pomocy niańki”
-
„A czym Ty niby jesteś zmęczona, jak cały dzień siedzisz w domu”
Wiesz już o co chodzi? To teraz przejdźmy do języka żyrafy! Dlaczego właśnie żyrafa? Bo ma największe serce wśród ssaków lądowych, a dzięki długiej szyi jest w stanie dostrzec znacznie więcej! Piękna metafora, prawda? Żyrafa wyraża prośby, a nie żądania i co najważniejsze, wsłuchuje się w uczucia i potrzeby innych.
Kilka przykładowych tekstów żyrafy:
-
„Cieszę się, gdy widzę jak świetnie zajmujesz się dzieckiem i pocieszasz go gdy płacze”
-
„Czujesz się zmęczona? Powiedz, jeśli potrzebujesz mojej pomocy”.
-
„Widzę ile czasu poświęcasz dzieciom. W weekend zabiorę ich na długi spacer, a Ty sobie odpoczniesz”.
Widzisz różnicę?
Używaj języka żyrafy w codziennych kontaktach z bliskimi.
Wiem, że nie jest to proste. Każdemu czasem puszczają nerwy. Każdy chce dobrze dla innych i uważa, że dobrą radą pomoże. Nie mówię, że nie! Ale warto zwrócić uwagę na to jak ją wypowiadamy. Język żyrafy przydaje się nie tylko w kontaktach z dorosłymi, ale również w łagodnej rozmowie z dziećmi.
Kilka przykładów:
-
„Pospiesz się, dlaczego zawsze musisz się tak guzdrać!”
-
„Boję się, że się spóźnimy, dlatego ubierzmy się szybko, bo musimy już wychodzić”
-
„Nigdzie nie wyjdziemy, dopóki nie posprzątasz bałaganu w swoim pokoju.”
-
„Pochowajmy zabawki do pudełek, a potem wyjdziemy na spacer”
-
„Dlaczego się mażesz? Jesteś już dużym chłopcem!”
-
„Jest Ci smutno, bo chciałeś się pobawić z kolegą, a on teraz nie ma ochoty?”
Na pewno rozpoznałaś, że pierwsza wypowiedź jest w języku szakala, a kolejna w żyrafy. Prawda, że robi ogromną różnicę w odbiorze?
Wsłuchaj się w potrzeby mam!
Droga babciu, ciociu, koleżanko! Jeśli czytasz ten tekst. Mam do Ciebie ogromną prośbę. Przypomnij sobie pierwsze chwile po porodzie. Pomyśl o tym jak potrzebowałaś wsparcia wśród bliskich osób, szukałaś bliskości, łagodności i życzliwości, a potem zadzwoń do córki, synowej, kuzynki czy przyjaciółki i porozmawiaj z nią w języku żyrafy. To właśnie małe gesty wsparcia i łagodność, a nie porady wyczytane na forach czy w poradnikach tworzą dla dzieci i ich rodziców odpowiednie warunki do rozwoju.
Przeczytaj fragment tekstu z raportu JOHNSON’S Pokolenie Łagodności:
„Ważne, aby nie tylko ci, którzy mają już dzieci okazywali wsparcie nowym rodzicom, którzy dopiero rozpoczynają swoją drogę. Często wyciągnięcie pomocnej dłoni czy zwykły uśmiech mogą być dla zmęczonej mamy inspiracją do dalszego działania. Wierzymy, że dzięki łagodności i próbie wzajemnego zrozumienia możemy tworzyć lepszy i bardziej wspierający świat dla przyszłych pokoleń.
Pomoc rodzicowi w autobusie czy tramwaju, krótka rozmowa czy też coś tak prostego jak uśmiech skierowany do przytłoczonego taty, kiedy jego dziecko zaczyna płakać – to tylko niektóre pomysły na łagodne wsparcie. Rzuć sobie wyzwanie – postaraj się być łagodniejszym dla świata, a w szczególności do świeżo upieczonych rodziców, którzy potrzebują wsparcia, a nie krytyki”.
Johnson też wsłuchał się w potrzeby rodziców
Ten tekst nie pojawiłby się na blogu, gdyby nie mój udział w warsztatach marki Johnson’s Baby®. Marka wprowadziła pewne zmiany. Wyszła naprzeciw oczekiwaniom rodziców i zmieniła produkty zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Jak to wygląda? Rodzicom zależało na całkowitym wyeliminowaniu barwników, parabenów, SLS i SLES. I wiesz co? Nie znajdziesz ich już w składzie kosmetyków! Co jeszcze się zmieniło? Samych składników jest o 60% mniej w porównaniu z dotychczasowymi formułami! Johnson’s Baby® wyeliminował szkodliwe składniki, a dodał naturalne takie jak: bawełna, miód, aloes, olejek arganowy czy witaminy.
Czego jeszcze dowiedziałam się na wykładach?
Tematem konferencji była łagodność, nie tylko w stosunku do dziecka i pielęgnacji, ale również wobec siebie. Agnieszka Machnio, ekspertka marki Johnson’s Baby®. opowiedziała nam o regule 3 minut. Zastanów się co robisz po powrocie z pracy: Biegniesz do toalety? Musisz szybko się napić? Zaczynasz szykować obiad? A może sprawdzasz maile w telefonie? Postaraj się odłożyć te czynności na 3 minuty i skupić się na dziecku. Przytul je. Zapytaj jak minął dzień. Naprawdę słuchaj. Dzieci nie zawsze potrafią utrzymać długo koncentracje, więc będą Ci opowiadać o swoim dniu szczegółowo i tak szybko, jak to tylko możliwe. Jeśli odłożysz tę rozmowę na później, mogą nie pamiętać tylu szczegółów co wcześniej lub stracą zainteresowanie mówieniem Ci o swoim dniu. Po powrocie z warsztatów sprawdziłam regułę 3 minut na moich dzieciach i teraz polecam ją każdemu! Ty też spróbuj!
Na zakończenie zostawię Ci jeszcze jedną radę: pamiętaj, że jeśli bliskie Ci osoby zaczynają Cię oceniać, krytykować czy podawać na tacy „dobre rady”, daj im dobry przykład i odpowiedz łagodnie jak żyrafa, a nie jak szakal #WYBIERZłagodność !
Tekst powstał przy współpracy z marką Johnson’s Baby®

Cześć! Miło mi, że zajrzałaś na moją stronę! Jestem Sylwia - mama dwóch fantastycznych chłopców, miłośniczka trendu "Zrób to sam" i wyszukiwania trików ułatwiających życie (albo raczej nicnierobienie). Czytam książki prawie tak szybko, jak biegam za dziećmi, wolne chwile spędzam na spacerach szukając ciekawych kadrów.
Polub moją stronę na Facebooku: https://www.facebook.com/Mamawdomu/Zajrzyj na mój Instagram: https://www.instagram.com/mamawdomu//
Zerknij również do mojego sklepu: http://www.mamawdomu.pl/sklep//
Dodanie miodu do środków myjących to marnotrawstwo. Ewentualnie czysty marketing. Pozdrawiam