Jak ja nie cierpię lekcji przyrody – krzyczałam będąc uczennicą szkoły podstawowej. W liceum nic się nie zmieniło. Nadal geografia i biologia były tymi przedmiotami, z których moje oceny nie wyglądały najlepiej. Z czasem moi rodzice dali sobie spokój z gonieniem mnie do nauki właśnie tych przedmiotów, bo wiedzieli, że nic z tego nie będzie. Nie lubię i nie polubię – tak myślałam. A jednak w pewnym momencie wszystko się zmieniło!
Nauka geografii, biologii czy przyrody w polskich szkołach zachwycała tylko tych, którzy mieli szczęście trafić na nauczyciela z pasją, który potrafił nią zarażać. Z lekcji pamiętam tylko nudne przeglądanie stron podręcznika, rysowanie budowy pantofelka w zeszycie, sprawdzanie, w którym rejonie jest największe wydobycie rudy miedzi lub jakie rośliny można znaleźć w tundrze. Jednym słowem: nuda! A przecież lekcje przyrody mogą być naprawdę fascynujące!
Zastanawiasz się co w takim razie zmieniło moje podejście? Dzieci! Razem z nimi zaczęłam się uczyć przyrody na nowo. I uczyć się nią zachwycać. Ale po swojemu, nie z podręcznika. Chodzimy razem na długie spacery, obserwujemy zwyczaje mrówek, zbieramy liście i staramy się przyporządkować je do drzewa, szukamy grzybów tych jadalnych i tych jadalnych tylko raz i uczymy się jak je rozpoznać.
Wiesz jakie lekcje dają najwięcej? Te praktyczne. Takie, w których hodujesz gąsienicę w pojemniku i obserwujesz jej przemianę w motyla. Takie, w których siadasz w samochodzie z mapą w ręce i musisz odnaleźć drogę z punkt A do punktu B, bez korzystania z nawigacji. Takie, w których wkładasz do ziemi pestkę pomarańczy, codziennie podlewasz i obserwujesz czy już coś wyrosło.
Tak naprawdę ten wpis miał być o miejscu, które często mijałam, ale odkryłam dopiero w tym roku. Jednak tyle myśli przy okazji krążyło mi po głowie, że musiałam je przerzucić na monitor! A teraz opowiem Ci o miejscu pełnym zieleni, spokoju, w którym powinny się odbywać lekcje przyrody!
Jakiś rok temu znajoma mieszkająca w zupełnie innym województwie, zachwycała się Poleskim Parkiem Narodowym. Mówiła, że specjalnie tu przyjeżdża za każdym razem gdy jest w Lublinie. Mocno mnie to zastanowiło, bo Poleski Park Narodowy również dobrze znałam, ale szczerze mówiąc nigdy w nim nie byłam. Przejeżdżałam obok niego odkąd pamiętam, jadąc w odwiedziny do babci. Gdy mijałam budynek dyrekcji PPN, wiedziałam, że już za momencik wysiadam. I tylko z tym mi się kojarzył. Myślałam: park, jak park, czym tu się zachwycać. Aż wreszcie wybraliśmy się na spacer jedną ze ścieżek. Rodzinnie. Z dziećmi. I w jednej chwili zachwyciłam się tym miejscem. Nie ma tu typowych, plastikowych atrakcji dla dzieci. Największą atrakcją jest liczenie żab, które wyskoczą na ścieżkę i jaszczurek, które wygrzewają się na słońcu, ale to miejsce ma wyjątkowy, niepowtarzalny klimat. Zobacz kilka zdjęć z naszych spacerów po ścieżkach: Spławy, Obóz Powstańczy czy Czahary. Miało być ich więcej, ale niechcący usunęłam zdjęcia z telefonu 🙁
Powiem Ci na koniec, że odkąd zaczęłam podróżować, stwierdziłam, że geografia nie jest aż tak nudna. A po spacerach po parku czy przyrodniczych eksperymentach, doszłam do wniosku, że i biologia może być ciekawa. Jedyny moment kiedy narzekam to ten, kiedy moi chłopcy zbierają owady do obserwacji, a potem próbują mnie nimi straszyć – wtedy przypominam sobie, że przyroda nie zawsze mnie zachwyca!
A gdybyś chciała pouczyć się z dziećmi geografii czy biologii z książek, nie sięgaj po szkolne podręczniki, tylko sprawdź pozycję z tej listy -> KLIK.

Cześć! Miło mi, że zajrzałaś na moją stronę! Jestem Sylwia - mama dwóch fantastycznych chłopców, miłośniczka trendu "Zrób to sam" i wyszukiwania trików ułatwiających życie (albo raczej nicnierobienie). Czytam książki prawie tak szybko, jak biegam za dziećmi, wolne chwile spędzam na spacerach szukając ciekawych kadrów.
Polub moją stronę na Facebooku: https://www.facebook.com/Mamawdomu/Zajrzyj na mój Instagram: https://www.instagram.com/mamawdomu//
Zerknij również do mojego sklepu: http://www.mamawdomu.pl/sklep//
Moim zdaniem pomysł naprawdę jest świetny. Póki jeszcze nie jest tak zimno, muszę zrobić taką lekcję moim brzdącom. Dzięki wielkie za pomysł 🙂