Moje dzieci nie chorują tak często jak inne – sprawdź jak to możliwe!

Ostatnio na forach internetowych rozgorzała dyskusja na temat puszczania do przedszkola dzieci chorych. Chyba każdy rodzic wolałby aby jego dziecko nie miało bezpośredniej styczności z trochę bardziej niż przeziębionym kolegą. Ale dzisiaj skupię się na tym, jak unikać zachorowań, nawet będąc w jednej sali z takimi dziećmi. Uwierzycie mi, jeśli powiem, że od września w szkole Krzysia i w przedszkolu Damianka plon zbierały takie choroby jak: jelitówka, grypa żołądkowa, ospa, bostonka, szkarlatyna czy angina, a moi chłopcy nic nie złapali? Zastanawiacie się jak to możliwe? Czy mam niebywałe szczęście, czy też stosuję jakieś niesamowite leki? Zdradzę Wam za chwilę moje sposoby na zwiększanie odporności u dzieci. Nie są to żadne magiczne sztuczki czy drogie specyfiki. Każdy rodzic zna te patenty, a właśnie teraz gdy wirusy i bakterie rozszalały się na dobre, chyba warto sobie o nich przypomnieć.

odporność u dzieci

Po pierwsze: nie przegrzewaj!

Zasada stara jak świat, ale polskie mamy z uporem maniaka się do niej nie stosują. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że w połowie upalnego września w jeden tylko dzień, gdy temperatura spadła do 15 stopni, przedszkolaki po placu biegały w kurtkach i czapkach. Tymczasem ich mamy siedziały na ławkach ubrane w cieplejsze sweterki. Jedna z mam z dezaprobatą przyglądała się moim chłopcom, kiedy przyszli w rozpiętych bluzach i z „gołymi” głowami. Od tego momentu stałam się dla niej tematem numerem jeden w ploteczkach. Do czasu. Bo jej córa jako pierwsza się rozchorowała, a moi chłopcy nie. Zapamiętajcie proszę jedną ważną metodę – nie ubierajcie dziecka grubiej niż siebie, szczególnie kiedy siedzicie na ławce, a dzieci są w ciągłym ruchu. Póki temperatura nie spadnie poniżej zera, czapka uszatka może wygrzewać się na półce w domu, a dziecku spokojnie wystarczy cieńsza.

Czosnek i cebula do większości posiłków

Jak to jest, że moi chłopcy, o dziwo, uwielbiają taki szpinak czy gotowane buraczki, a na sam widok cebuli w swoim daniu rzucają widelcem? Potrafią wypatrzeć w kotlecie mielonym milimetrowej wielkości kawałek i obiad okazuje się niejadalny. Jednak mimo to moje dania są przepełnione zarówno czosnkiem, jak i właśnie cebulą, tylko dobrze ukrytą przed spostrzegawczymi oczami. Jak to robię? Zarówno jedno, jak i drugie warzywo przeciskam przez praskę. Można powiedzieć, że czego oczy nie widzą, to smakuje wybornie. Tym sposobem chłopcy pochłaniają naprawdę spore ilości naturalnego antybiotyku.

Jesienią pijemy tylko zdrowe soki

Najchętniej podawałabym chłopcom do picia czystek, tak jak stosuję to u siebie. Niestety nawet spore ilości miodu, nie zachęcają dzieci do polubienia specyficznego smaku takiej herbatki. Na szczęście mamy w swojej spiżarce zestaw smacznych i zdrowych soków. Gdy tylko rozpoczyna się sezon jesienno-zimowy sięgamy po ręcznie robiony przez moją mamę syrop malinowy z jej własnych zbiorów. Pijemy go w połączeniu z ciepłą wodą lub dolewamy do czarnej herbaty. Zamiennie stosujemy również sok z czarnego bzu według niepowtarzalnej receptury mojej przyjaciółki. Ja to mam dobrze!

Nie chowaj pod kloszem

Dawniej myślałam, że jeśli zatrzymam dziecko w domu, nie puszczę do szkoły czy przedszkola, gdy wiem, że panują tam zakaźne choroby to zapobiegnę zarażeniu. I tak trzymałam chłopców przez tydzień, dwa, a nawet trzy (jeśli było trzeba) z daleka od zarazków, a oni mimo to wracając po przerwie je wyłapywali. Nawet częściej i szybciej. Gdy zmieniłam tok myślenia i przestałam się bać bakterii i wirusów, okazało się, że im więcej przebywają wśród chorych dzieci, tym paradoksalnie chorują mniej – bezpośredni kontakt z zarazkami uodpornia ich organizmy.

Poznaliście już moje metody, jednak nie mogę obiecać, że wprowadzenie ich w życie sprawi, że Wasze dzieci przestaną chorować. Warto próbować, sprawdzać, kombinować, aż zobaczycie co dla Waszych dzieci okaże się najskuteczniejszą metodą. Pozwólcie jednak, że przedstawię jeszcze kilka trików, które stosuję gdy moim chłopakom jednak trafi się infekcja.

Nawilżacz powietrza lub mokre ręczniki w pokoju

Jesienią zaczynamy rozpalać w kominku. Kaloryfery stają się cieplejsze, a powietrze niestety bardziej suche. Dlatego od początku sezonu stawiam na nawilżanie. Od kilku już lat jestem zaprzyjaźniona z nawilżaczem powietrza. Gdy choroba wprowadza się do naszego domu, dodatkowo zakraplam odrobinę wybranego olejku eterycznego, który ułatwia nam oddychanie, szczególnie przy zatkanych nosach. Często też wieczorami włączam pranie i rozwieszam je na grzejnikach. Dzięki temu nie tylko powietrze jest przyjemniejsze, ale i pranie suche na kolejny dzień.

Aromatyczne kąpiele

Pamiętacie jak podawałam Wam przepis na domową sól do kąpieli lub musujące w wannie babeczki? Jesienią do tych przepisów dodaję jeszcze jeden składnik – olejek eteryczny. Zapach jaki wybieram zależy od mojego humoru i od tego co chcę osiągnąć. Dla przykładu, taki olejek eukaliptusowy ma zapach typowo apteczny, nie przepadam za nim, ale za to świetnie działa przy problemach z układem oddechowym. Olejek sosnowy natomiast rozgrzewa przy przeziębieniach. Świetnie sprawdza się również olejek lawendowy, który nie tylko leczy infekcje, ale również uspokaja i ułatwia zasypianie.

Pamiętajcie tylko, że takie kąpiele nie powinny trwać dłużej niż 30 minut i nie powinno się ich stosować zbyt często.

Domowa maść na przeziębienie

Olejki sprawdzą się nie tylko w wannie czy nawilżaczu powietrza. Na ich bazie można również stworzyć maść. Wystarczy połączyć kilka kropel z płynnym olejem np. kokosowym, który nie podrażnia skóry. Taką maścią możecie smarować plecy, klatkę piersiową czy stopy. Olejki będą parować i w ten sposób udrożnią drogi oddechowe.

Zwalcz okropny zapach wymiocin

Grypa żołądkowa to nic przyjemnego, zarówno dla chorego, jak i dla osoby, która po nim sprząta. Niestety nie zawsze chory zdąży dobiec do toalety, a wtedy pozostaje do uprzątnięcia, delikatnie mówiąc cuchnąca papka. Okropny zapach można złagodzić w prosty sposób – posypując sodą oczyszczoną. Po chwili spokojnie wciągnięcie brud w odkurzacz czy zamieciecie na szufelkę bez odruchu wymiotnego.

Mam nadzieję, że wśród rad znajdziecie coś pożytecznego. A może macie swoje ulubione patenty lub sprawdzone leki – podzielcie się informacją w komentarzach. Mam tylko nadzieję, że tym wpisem nie wywołam wilka z lasu i moi chłopcy za chwilę nie wrócą z kaszlem czy katarem. Na koniec nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam dużo zdrowia!

 

Zapisz


Cześć! Miło mi, że zajrzałaś na moją stronę! Jestem Sylwia - mama dwóch fantastycznych chłopców, miłośniczka trendu "Zrób to sam" i wyszukiwania trików ułatwiających życie (albo raczej nicnierobienie). Czytam książki prawie tak szybko, jak biegam za dziećmi, wolne chwile spędzam na spacerach szukając ciekawych kadrów.

Polub moją stronę na Facebooku: https://www.facebook.com/Mamawdomu/
Zajrzyj na mój Instagram: https://www.instagram.com/mamawdomu//
Zerknij również do mojego sklepu: http://www.mamawdomu.pl/sklep//


Reklama:
Będzie mi miło, gdy podzielisz się tym wpisem z innymi 🙂
Share on Facebook
Facebook
Share on LinkedIn
Linkedin
Tweet about this on Twitter
Twitter
Email this to someone
email
Share on Google+
Google+
Pin on Pinterest
Pinterest

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *