„Mamo, boli mnie wątroba” – mówi Natalka, wskazując na kolano. „Ojej, moje płuca!” – marszczy nos Grześ, stukając palcem w brzuch. Mylenie nazw części ciała czy narządów wewnętrznych to w młodym wieku normalka. Nie ma się czym przejmować. Ale można dziecku (i przyszłej nauczycielce biologii) ułatwić zadanie i podejść do nauki anatomii przez zabawę. Przygotowałam kilka pomysłów, które może nie sprawią, że dzieci staną się młodymi Einsteinami w dziedzinie nauki o ciele człowieka, ale pokażą jak w prosty sposób nauczyć się gdzie co jest.
Od czego najlepiej zacząć? Od czegoś prostego, a przy tym wciągającego! Dobrze pamiętam jak moi chłopcy na początku swojej edukacji (czytaj w pierwszym roku przedszkola) uwielbiali układać puzzle. Ciekawiło ich dopasowywanie prostych elementów, które w całości tworzyły obrazek. Te kilka lat wstecz skupialiśmy się złożeniu w całość Boba Budowniczego czy Zygzaka, ale czemu nie złożyć ciała człowieka? Przeglądając oferty sklepów internetowych, w oczy rzucił mi się zestaw megnetycznych puzzli od firmy Janod. W środku znajdują się cztery postacie, które z miejsca zyskały nowe imiona (nadane przez moje dzieci): mięśniak, czachuś, zombie i chłopak (jest też dziewczynka, ale jeszcze ich nie zainteresowała). Można ich układać na dołączonej planszy, tablicy, lodówce czy też po prostu jeden na drugim. W dalszej części wpisu, pokażę Wam kilka pomysłów, w których możecie bazować, tak jak ja, na pomocy edukacyjnej od Janod lub na podobnym wydrukowanym czy narysowanym wzorze.
1. Najprostsza zabawa – puzzle
Pierwsza i najbardziej oczywista sprawa – układanie puzzli. Składaliśmy naszego chłopaka z puzzli, a dokładniej z rozsypanki. Układaliśmy go również na czas. Ścigaliśmy się na przedzielonej na pół tablicy, a nawet tworzyliśmy nowego „stworka” z różnych części. Co nam to dało? Nie uczyliśmy się przy tym poszczególnych nazw anatomicznych, ale obserwowaliśmy różnice, a najważniejsze, że opatrzyliśmy się z wyglądem człowieka z zewnątrz i od środka. Uwierzcie mi, że to był bardzo dobry początek do nauki, bo chłopcy sami zaczęli zadawać pytania o poszczególne nazwy. Wtedy przeszliśmy do kolejnego etapu.
2. Zabawa w szkołę
Szkolna tablica posłużyła nam za tło, odpowiednie do rozpoczęcia jakże ważnej i często pomijanej nauki. Pokazałam chłopcom poszczególne kosteczki (które oczywiście dotykowo sprawdzali na swoim ciele). Wskazywałam narządy wewnętrzne. Mięśnie zostawiliśmy sobie „na zaś”, ale myślę, że i do tego kiedyś wrócimy. A potem zamieniliśmy się rolami. I tak kilka razy. Najlepsze w tej zabawie było oczywiście przepytywanie rodziców, a już zdecydowanie sprawdzanie naszej wiedzy w języku angielskim. Moi chłopcy byli na tyle uprzejmi, że nie próbowali nauczyć mnie nowych 11 języków (bo tyle tablic jest dołączonych do zabawki), ale skupili się na ojczystym i wyspiarskim. Ufff.
3. Gdzie jest … ?
Kolejna zabawa posłużyła mi do sprawdzenia czy moi mali naukowcy zapamiętali cokolwiek z poprzednich części. Przygotowałam kilka wydrukowanych i wyciętych narządów wewnętrznych (m.in. płuca, serce, wątroba, żołądek). Zadanie na pierwszy rzut oka nie wydawało się takie proste, bo chłopcy mieli nazwać poszczególne narządy i przyłożyć je w miejscu gdzie w ich ciele znajdują się np. płuca. Poradzili sobie prawie bezbłędnie!
4. Zgadnij kotku co jest w środku
I znów puzzle przydały się do zabawy! Tym razem wszystkie elementy wylądowały w woreczku. Chłopcy po kolei wyciągali po jednej części, a ich zadaniem było odgadnąć jaką część ciała wylosowali lub nazwać to, co mają w ręce. Przyznaję, że to dosyć trudne zadanie, zatem sprawiło nie mało problemów, ale i tak świetnie się bawiliśmy.
5. Zgadnij kim jesteś
Znacie zabawę w zgadywanie „jaką postać mam na głowie”? My graliśmy w „jaką częścią ciała jestem”. Chodzi o to, aby naprowadzić osobę, która „ma coś” na czole na odgadnięcie co to jest, bez podawania nazwy. Przykładowo Krzyś był nosem, więc Damian opowiadał mu, że musi użyć chusteczki gdy ma katar. Podobnie było z brwią „to te włoski na twarzy nad okiem”. Przy kolejnych częściach było sporo śmiechu. A wyobrażacie sobie co by było gdybym wydrukowała na przykład narządy wewnętrzne? Może za kilka lat tak właśnie będziemy się przygotowywać do klasówek z biologii?
Poznawanie części swojego ciała przez układanie puzzli czy dopasowywanki to świetna zabawa. Wprawdzie nie spodziewam się, aby po tej zabawie moi chłopcy postanowili aplikować na studia medyczne, ale chociaż nie będą robić gaf ściemniając, że coś ich boli. Jak to mówią paluszek i główka to szkolna wymówka, zatem warto nauczyć się jeszcze innych nazw części ciała. 🙂
Na koniec mam dla Was niespodziankę. Jeśli chcielibyście pouczyć dzieci przy pomocy czachusia i jego kolegów (i koleżanki), macie szansę wygrać jeden zestaw odpowiadając pod tym wpisem, na pytanie „ Jaki macie sposoby na wizytę u lekarza z Waszymi dziećmi bez strachu, czy pomagają Wam w tym zabawki / jakie?”. Pamiętajcie również o polubieniu FP Hoplik.pl by wziąć udział w konkursie. Macie czas do 3 listopada. Powodzenia!
Rozwiązanie konkursu: Magnetyczne puzzle od marki Janod trafiają do Pawła Binieckiego i jego pięcioletniej Lenki, który rozłożył konkursowe jury na łopatki cudownym wierszem. Gratuluję!

Cześć! Miło mi, że zajrzałaś na moją stronę! Jestem Sylwia - mama dwóch fantastycznych chłopców, miłośniczka trendu "Zrób to sam" i wyszukiwania trików ułatwiających życie (albo raczej nicnierobienie). Czytam książki prawie tak szybko, jak biegam za dziećmi, wolne chwile spędzam na spacerach szukając ciekawych kadrów.
Polub moją stronę na Facebooku: https://www.facebook.com/Mamawdomu/Zajrzyj na mój Instagram: https://www.instagram.com/mamawdomu//
Zerknij również do mojego sklepu: http://www.mamawdomu.pl/sklep//
🙂 mój sposób na wizytę u lekarza. .. często zachodziliśmy na spacerze do przychodni, po to by powiedzieć „dzień dobry ” Paniom w recepcji, pielęgniarkom itp. Dziś chodzimy jak do dobrych znajomych 🙂
Benia, Twój sposób jest prosty, a zarazem genialny! Nie tylko uczysz dobrych manier, ale też zapobiegasz panice przy wizycie 🙂 Brawo!
Koniecznie dodaj swój pomysł w poście konkursowym! (link pod koniec mojego wpisu)
Zanim zaczęliśmy „świadomie” chodzić do lekarza czytalismy książeczkę Elmo jedzie do lekarza, zabieramy ze sobą misia mój synek uczy go jak należy zachowywać się u Pani doktor 🙂 po za tym nasza Pani pediatra opisuje każde urządzenie otoskop, steteskop na słuchawce ma różne zwierzątka co również jest atrakcją „kto dziś będzie mnie badal” 🙂
Ooo nie znałam tej książeczki! Świetne podejście pediatry!
oo, my jesteśmy w trakcie tej lekcji. Jeszcze ładnych kilka dni/tygodni nam zajmie.
Co to za puzzle/rozsypanki świetne?
Małgosiu to Anatomia od Janod- naprawdę świetna! Podałam link w treści do sklepu, a także do konkursu, w którym jest szansa na wygranie puzzli 🙂
A my mamy podstawowe „narzędzia” lekarskie, tj. stetoskop, termometr, strzykawka, patyczek do buzi. Często bawiliśmy się w lekarza z misiakami, trochę Adaś trenował na mamie. Teraz nie ma problemu u pani doktor, bo te wszystkie „straszne przedmioty”, które miała na wyposażeniu są już oswojone. I jak to mówi mój mały „nie trzeba się bać i ryczeć u pani doktor”.
A po za tym lekarka na koniec każdej wizyty daje mu naklejkę ( a nic tak nie cieszy w wieku 4 lat jak kolejna naklejka z myszą).
Oj tak, my mamy całą kolekcję naklejek i za każdym razem chłopcy cieszą się tak samo – mimo że moi to już prawie 6 i prawie 8 latek 😛
Synek bawi się w pana doktora. Bada wszystkie misie i słonika oraz mnie i swoją siostrzyczkę. Na katarki i wysypki daje nam „tluskafkowy sylop” i choroba mija.Uwielbia też dawać zastrzyki. A stetoskop i strzykawkę zabiera do przychodni, kiedy idziemy na prawdziwą wizytę. Nasza pani doktor jest bardzo sympatyczna i w nagrodę zawsze daje kilka naklejek, którymi synek obdarowuje swoich domowych pacjentów.
To ja poproszę ten „tluskafkowy sylop” bo mnie właśnie coś dopadło 🙂
PS. Nie zapomnij dopisać swojej odpowiedzi w poście konkursowym 😉
Nasz sposób: Bawimy sie w domu lekarzem( zamiana rol raz jestem pacjentem raz lekarzem), leczenie misia( bawimy sie w laryngologa, pediatre, ortopede, okuliste), czytamy książki o doktorach i czesciach ciała np ” u lekarza”. Gdy idziemy do lekarza Patryk czasem rysuje obrazki dla P.Dr. Itp
Kamila super! Przynajmniej Patryk nie ma problemu z określeniem jaki lekarz jest od czego – chyba muszę potrenować tą zabawę z moimi chłopakami 🙂
PS. Dodaj komentarz również w podlinkowanym tekście, a weźmie ona udział w konkursie 🙂
Cudne puzzle :)))))
My bawiliśmy się w domu w małego lekarza na misiach i innych pluszakach. Zakupiliśmy zestaw małego doktora i się zaczęło , zastrzyki, opatrunki, plasterki. Niekiedy nawet ja byłam pacjentem i można było mamie poświecić i zaglądnąć do gardła. Przy okazji Uczylismy dzieci dzieci zasad pierwszej pomocy i gdzie nalezy zadzwonić i co powiedzieć . Do tego nasze dzieci bardzo polubiły serie książeczek ” mądra mysz” pt Zuzia jest chora lub Zuzia idzie do lekarza. A i ważna rzecz gdy idziemy do szczepienia nigdy nie oszukuje dzieci ze nic nie będzie bolało, tłumacze ze zastrzyk trzeba zrobić aby być zdrowym a ból towarzyszący bardzo szybko mija , tak jak przy uderzeniu lub skaleczeniu.
Nam bardzo pomogła książeczka dla najmłodszych „dbam o ząbki ” przed pierwszą wizytą u dentysty 🙂 swietna rymowanka ! Córka nawet upominala się o „zabiegi” z bajeczki. Teraz mamy etap dopytywania o szczegóły tj dlaczego kaszle skąd łezki itp te puzzle sa spełnieniem moich marzeń i oczywiście spełnienie oczekiwań mojego dziecka była by w szoku jakby zobaczyła prawdziwe płuca ! 🙂
Świetnie, że są takie książeczki! To bardzo dużo daje, oglądanie, czytanie i zapoznawanie w ten sposób dzieci z życiem codziennym.
PS. Koniecznie weź udział w konkursie! 🙂
u nas ostatnio króluje ciastolina domowej roboty, więc warto ją wykorzystać i do nauki części ciała i do oswajania z lekarzem 🙂 lepimy delikwenta dowolnych rozmiarów i zaczynamy zabawę, z racji wieku na razie operujemy słowami ręka, noga, brzuszek, oko itd. ale też ważne podczas ewentualnej wizyty u lekarza 🙂 z czasem wprowadzimy ciastolinowe narządy wewnętrzne! oczywiście wszelkie badania stetoskopem i zastrzyki ciastolinowy pacjent przyjmuje z uśmiechem 🙂 oczywiście oprócz walorów edukacyjnych i oswajania z lekarzem daje nam ta zabawa wiele radości i usprawnia małe paluszki pozdrawiamy
Moj wstęp by przyzwyczaić dziecko do lekarza był chyba najprostszy. Pokazywałam dziecku na sobie gdy cos mnie bolało i mówiłam jakiego lekarza powinnam sie poradzić. Zabierałam dziecko ze soba np. do dermatologa czy ortopedy. Dziecko było grzeczne i wpatrzone w to co robi mama słuchając sie lekarza (skłony, oddechy itd). Tak zaciekawiłam tym dziecko ze z przyjemnością wielokrotnie oglądało bajki „Bylo sobie życie”. Teraz synek ma 6 lat i duza wiedzę o organizmie 🙂
Wow, bardzo się cieszymy z wygranej 🙂 Córeczce na pewno spodobają się puzzle, a tatuś to chyba pęknie z dumy jak mu przekażę tę radosną nowinę hi hi Jeszcze raz bardzo dziękujemy za wyróżnienie 🙂
A jak już tak zostałam wywołana do tablicy to napiszę jeszcze, że gratuluję Pani bardzo fajnego bloga … już od dłuższego czasu tu bywam, podpatruję i czerpię wiele inspiracji 🙂 tylko się nigdy nie odzywałam 🙂 a zabawki w hopliku … marzenie, sama chętnie bym się wieloma z nich pobawiła 🙂
Pozdrawiamy serdecznie