Dane o czytelnictwie są przerażające. Coraz mniej dorosłych czyta książki, w przypadku dzieci również jest nie najlepiej, w dzisiejszych czasach wygodniej jest włączyć dziecku bajkę niż przeczytać kilka stron opowieści. Jednak przerażające jest to, że w niektórych szkołach animacje, o zgrozo, zastępują lektury!
Od prawie siedmiu lat, każdego wieczora zasiadam na wygodnym fotelu przy lampce nocnej z książką w ręce i rozpoczynam codzienny nasz rytuał – czytania bajki na dobranoc. Staram się wychować moje dzieci w poszanowaniu słowa pisanego, które rozwija wyobraźnie i ma wiele korzyści na kształtowanie młodego człowieka. Oczywiście nie myślcie sobie, że jestem jedną z matek, która nie posiada w domu telewizora czy zakazuje dzieciom oglądania bajek. Nie jestem zafiksowana totalnie na punkcie literatury, ale trafia mnie jasny szlag, kiedy dowiaduje się, że moje wysiłki idą na marne i to z instytucji, której najbardziej powinno zależeć na edukacji młodych ludzi.
Zdaje sobie sprawę, że przeciętny sześciolatek nie odnajduje się jeszcze w szkole, że sprawia mu trudność wysiedzenie dłuższego czasu w ławce, że zdecydowanie wolałby się jeszcze bawić, a nie uczyć, i że nauczyciele robią wszystko, aby ten etap przystosowania do nowej sytuacji uatrakcyjnić jak najbardziej. Jednak jeśli pedagog, któremu powierzam opiekę i proces kształcenia mojego skarbu, idzie na łatwiznę i zamiast przeczytać bajkę sięga po pilota, nie potrafię się przysłuchiwać tej sytuacji w milczeniu. Uważacie, że przesadzam? To dodam, że sytuacja miała miejsce w szkole prywatnej, w której rodzice płacą czesne i wydawałoby się, że mogą wymagać czegoś więcej niż włączenia telewizora przez nauczyciela. A sytuacja nie była jednorazowym wybrykiem.
„Plastusiowy pamiętnik” Marii Kownackiej jest jedną z najczęściej wybieranych lektur na rozpoczęcie etapu edukacji. Lektura przyjemna, dosyć ciekawa dla najmłodszego czytelnika i wedle zaleceń omawiana tylko fragmentami. Wobec tego dlaczego nauczyciel zamiast przeczytać część opowieści, wręczyć dziecku plastelinę i poprosić o ulepienie Plastusia według własnej wyobraźni, woli włączyć dziesięciominutowy odcinek serialu pod tym samym tytułem? Podobno w celu wdrożenia nowych metod nauczania i chęci zainteresowania tematem! A czy czytanie nie miałoby więcej atutów? Czy sześcio czy siedmioletnie dzieci nie potrafią skupić uwagi podczas słuchania czytanej na głos opowieści?
Może jestem matką starego typu, lubującą się w tradycji, a może wręcz zacofaną, ale ja tego tłumaczenia nie kupuję. Jednocześnie utwierdzam się w przekonaniu, że szkoła prywatna, wcale nie oznacza lepsza, przynajmniej w tym przypadku! Chyba, że pragniecie wychować przyszłego polityka, bo w ten sposób dziecko uczy się od małego jak wybierać drogę na skróty. Obawiam się, że zostawiając moje dziecko w tej klasie, straciłabym wszystko co udało mi się wypracować przez poprzednie lata życia – zamiłowanie do książek, bujną wyobraźnię i prawidłowy rozwój.
Jestem przerażona takim pomysłem na edukację, tym bardziej, że coraz częściej słyszy się o akcjach, które mają na celu promowanie czytelnictwa, zachęcanie dzieci i dorosłych, by sięgali po książki. A tu w pierwszych dniach szkoły, pojawia się sytuacja, która uczy pójścia na łatwiznę. Czy nauczyciel nie zdaje sobie sprawy, że za kilka lat te właśnie dzieci zamiast przeczytać zadaną lekturę, zaczną poszukiwać jej adaptacji filmowej?
A Was co zaskoczyło w pierwszych dniach szkoły? Jak odnieślibyście się do opisanej sytuacji – mam rację czy przesadzam? Z chęcią przeczytam wszelkie Wasze opinie.

Cześć! Miło mi, że zajrzałaś na moją stronę! Jestem Sylwia - mama dwóch fantastycznych chłopców, miłośniczka trendu "Zrób to sam" i wyszukiwania trików ułatwiających życie (albo raczej nicnierobienie). Czytam książki prawie tak szybko, jak biegam za dziećmi, wolne chwile spędzam na spacerach szukając ciekawych kadrów.
Polub moją stronę na Facebooku: https://www.facebook.com/Mamawdomu/Zajrzyj na mój Instagram: https://www.instagram.com/mamawdomu//
Zerknij również do mojego sklepu: http://www.mamawdomu.pl/sklep//
No to ładne kwiatki. U nas nie włączają filmów na lekcji. A promują właśnie czytanie
U nas tak wyglądały wszelkie „zajęcia wyrównawcze”
Bajka i ciup. Nauczyciel odrobił swoje prace domowe, a rodzice musieli sobie sami „wyrownywać „poziom dziecka w domu. Wszak to nie nauczyciela wina, że dziecko tuk. Nie? Szkoła państwowa, ale baaaardzo sponsoringowa. Na koniec syn utarł nosa – zdał egzamin 6-klasisty na równi z najlepszą uczennicą szkoły! A taki tuk. Nauczycielki no niedowierzaly… Kochana. Nie chcę Cię straszyć, ale to dopiero krok na górę lodową, jaką jest obecne „szkolnictwo” Porażka.
zaczynam się bać …
Brawo dla Twojego syna i dla Ciebie oczywiście, że dałaś radę!
Witam, całkowicie popieram !! Gdy moja obecnie 10 letnia córka była w kl 1 szkoly państwowej przez 3 lata edukacji przerobili 2 ( nasza szkapa i pies który jeździł koleją ) lektury co był dla mnie ogromnym szokiem. Ponieważ sama uwielbiam czytać i jest tyle fajnych książek / lektur w kl od 1-3. Obie córki często widza mnie z książka, nadmienię ze wole tradycyjne papierowe wydania niż czytanie z tabletów czemu jestem całkowicie przeciwna. Sama rownież czytam na dodanoc dziecia, uważam ze jest to dobra chwila na spędzenie razem czasu oraz wyciszenie sie przed snem. Obecnie moja starsza córka jest w kl 4 i w pierwszym tygodniu dostali do przeczytania „Akademie Pana Kleksa” go mnie bardzo ucieszyło 😉 córka codziennie czyta po 2 rozdziały na głos dla mnie i swojej siostry 😉 co prawda pani od polskiego nadmieniła ze po przeczytanej lekturze obejrzą fragmenty filmu jako dodatek do lektury. Jednak na 1 miejscu jest książka 😉 pozdrawiam.
Karola uwielbiam Akademie Pana Kleksa zarówno w wersji książkowej jak i adaptację filmową! Ale super, że nauczyciel w pierwszej kolejności zadaje do przeczytania lekturę, a nie idzie na łatwiznę!
Faktycznie nie ciekawe podejście. Szkoła ma uczyć… ale nie jak iść na skróty!
Ja niestety byłam świadkiem rozmowy dwóch matek, którym bardzo nie podobało się to, że ich dzieci mają zadania domowe! Tym matkom twoja szkoła bardzo by odpowiadała 😉
Natalia poleć im szkołę, z której my się wypisaliśmy z pewnością im się spodoba 🙂
Z racji zawodu muszę wyprostować – Plastusiowy pamiętnik jest autorstwa Marii Kownackiej 🙂
O mamo, ale gafa, ale wstyd! Już poprawiam!
A ja nawet z ciekawości zapytałam moją Duśkę, czy w zeszłym roku jak było o Plastusiu to Pani sięgnęła po bajkę czy książkę… Na szczęście po to drugie 🙂
to tylko 10 minut filmu
nie wiem jak prowadzone są zajęcia i jaki plan jest na cały rok więc szkoły nie oceniam
Ciebie też nie
kolejny okres adaptacji czeka twoje dziecko, oby minął dobrze
pozdrawiam
ile osób tyle opinii, cieszę się, że napisałaś swoją po to są właśnie komentarze. Na razie na szczęście nie ma problemu z adaptacją w nowej szkole,
Jest dopiero koniec września. Jak mniemam w tej prywatnej szkole Twoje dziecko spędziło dwa pierwsze tygodnie. Po takim czasie ciężko, przynajmniej według mnie, oceniać szkołę. Ile razy w ciągu tego czasu oglądali filmy? Pozdrawiam!
faktycznie przez dwa tygodnie ciężko ocenić szkołę, ale po takim „starcie” nie chciałam dłużej ryzykować i płacić za coś takiego. Jeśli chodzi o zmiany to im szybciej tym lepiej się dziecko zaadaptuje w nowym miejscu.
Racja, dzieci teraz nie znają wartości książki i nie tylko rodzice odpowiadają za to, ale także przedszkola i szkoły. Niestety, dziś na porządku dziennym w planie dnia w przedszkolu jest codzienne puszczanie bajek dzieciom. 20 minut przecież to tylko 20 minut w trakcie minimum 5 godzin w przedszkolu, jednak te dzieci wracają do domów i co rodzic robi, żeby mieć czas dla siebie ? Włącza dziecku telewizor… Niby jesteśmy, my Polacy inteligentni… a tak niszczymy nasze pociechy i przyszłość tego kraju. To wszystko dla tych 15/30/60 minut czasu dla siebie? Można inaczej, ale to już trzeba się postarać bardziej.
No tak, rodzice są rozgrzeszani z nieczytania dzieciom i puszczania dzieciom bajek więc to przedszkola i szkoły są złe. Nie zapominajmy, że nawyk czytania rozwija i szkoła i dom.
No tak drogi Anonimie, wyobraź sobie sytuację, w której co wieczór czytasz dzieciom, od maleńkości pokazujesz im, że czytanie jest super, że warto. Potem wysyłasz dziecko do szkoły, a nauczyciel zamiast przeczytać książkę idzie na skróty. Widzę, że weszłaś tu, aby „wypunktować” moje słabe strony, oczernić, nie wiem jaki masz w tym cel, ale to kolejny taki Twój komentarz. Spróbuj zrozumieć mój tekst, a nie szukasz momentu, w którym możesz na mnie naskoczyć.
A może to jednorazowe podejście spotykane tylko w szkole twojego dziecka (czytaj: lenistwo konkretnego nauczyciela)? Czy znajomi rodzice z innych szkół mogą potwierdzić takie sytuacje w innych szkołach?
U mnie w liceum na biologii nauczycielka puszczała „Było sobie życie”. To dopiero była frajda 😀
U nas w szkole kazali dużo czytać.
http://www.kolorowe-usta.blogspot.com
Wszystko zależy od proporcji. Pamiętam, że nam od czasu do czasu pani na biologii puszczała „Było sobie życie” i to było fajne urozmaicenie, które miło wspominam, ale nie wyobrażam sobie by każda lekcja polegała na włączeniu telewizora. Proszę też nie bądź zbyt surowa dla nauczycieli – używanie „nowoczesnych technologii” czasem bywa sposobem na zainteresowanie dzieci i młodzieży tematem, a nie wyrazem lenistwa nauczyciela.
Boję się takich uogolnien, na które wskazuję tytuł artykułu. Pracuje od kilku lat w najmłodszych klasach. Zawsze rozpoczynam dzień czytaniem. Po tym czytaniu czasami włączam ekranizację (tak było z Nela małą podróżniczką). Dzieci lubiły oglądać to co wcześniej przeczytałam. Sama w swoim domu również czytam swoim dzieciom. Myślę, że trafiłaś źle na nauczyciela, jednak pisanie, ogólne, że szkoła tego nie robi boli. Bo tu chodzi o konkretną szkołę i konkretnego nauczyciela. Jednak nie sporo ludzi, którzy przeczytają tylko ogólny tytuł i wyrobią sobie opinię. Myślę i mam nadzieję, że takich nauczycieli nie jest zbyt wielu.
Kasiu staram się nie uogólniać. W tekście napisałam o konkretnej szkole prywatnej. Ale po komentarzach widzę, że nie wszędzie na szczęście tak jest 😉
Aż specjalnie się córki zapytałam jak było u niej z tym Plastusiem. Okazuje się, że u niej Pani czytała im fragmenty a potem lepili Plastusia.
Czemu ja tak nie mogę trafić 😛
Trafić może szlag. Nie szlak. Nauczyciel też człowiek. Ma prawo do bólu gardła. Urlop do podratowania zdrowia ma po 7 latach pracy. Jak ktoś uważa, że ma takie cudowne dzieci a nauczyciel ma raj, proponuję się przebranżowić i trochę popracować po drugiej stronie biurka. Pozdrawiam.
Droga Mamo w Szkole, jak pisałam na FB – rozumiem ból gardła, ale nauczyciel równie dobrze może przesłać wiadomość przez dziennik elektroniczny lub poprosić dzieci aby przed lekcją przeczytały chociaż fragmenty lektury, a nie zamiast tego puszczać bajkę. Jaki to ma sens?
Czy ja napisałam, że nauczyciel ma raj? Gdyby tak było z chęcią bym się przebranżowiła. Ja tylko proszę, żeby osoba, która ma za zadanie uczyć moje dziecko, bo to jej praca, nie szła na skróty.
Dzięki za zwrócenie uwagi na „szlak” niestety nie wszystkie błędy da się wyłapać, a word czasem poprawia według swojego pomysłu.
Ważne są proporcje – czytanie – patrzenie. Staję tutaj w obronie nauczycielki – tekst „Plastusiowego pamiętnika” jest dla dzisiejszych maluchów tekstem niezbyt łatwym. Dzieci nie mają pojęcia, co to stalówka, obsadka, itp. Może więc dla łatwiejszego zrozumienia pojęć dzieci na filmie zobaczyły te przedmioty.
Mam nadzieję, że o to chodziło i przy innych lekturach wrócimy do „klasyki”. Chociaż można było chociaż fragment przeczytać i porównać z animacją 🙁