Czy nie macie tak, że idąc na dziecięcą imprezę (z okazji Dnia Dziecka, urodzin kolegi z przedszkola, czy wreszcie wolnego weekendu) siadacie znudzeni i myślicie tylko „kiedy to się wreszcie skończy”? Z jednej strony miło jest popatrzeć na roześmiane, zachwycone atrakcjami dzieci, ale z drugiej strony samemu też by się chciało wskoczyć w kulki czy poskakać na dmuchańcach bez obawy, że za chwilę wyprosi nas ochrona. Dlatego w ramach Dnia Dziecka zrobiliśmy prezent nie tylko dzieciakom, ale również sobie (w końcu mimo trzydziestki na karku w środku nadal jesteśmy dziećmi) i wybraliśmy opcję z atrakcjami dla każdego z nas.
Nie wskoczyliśmy w kulki (niestety – to pragnienie nadal pozostaje w strefie marzeń), ale utaplaliśmy się trochę w błotku. Kto nas podczytuje ten wie, że jazda po bezdrożach stała się naszą pasją i sposobem na weekendy. A co najlepsze uwielbieniem do off-roadu zarażamy nasze dzieci, a może to jednak oni nas? Grunt, że chłopcy jak tylko usłyszą hasło „jedziemy w teren” uśmiechają się tak szeroko jak na hasło „kulki”.
Nie będę Wam jednak słodzić, że było pięknie cudnie i wspaniale, bo zaczęło się kiepsko. Po pierwsze zaspaliśmy i z niekoniecznie dozwoloną prędkością (aż się miśkowi włos jeżył na głowie) jechaliśmy do Góry Kalwarii. Udało nam się jednak załapać na końcówkę śniadania, szybko odebrać roadbooka i z zaprzyjaźnionymi załogami wyruszyć w teren. Zadanie do wykonania – nie zgubić się, jechać wyznaczoną trasą, szukać fotopunktów i ukrytych gwiazdek, a przy tym odpowiadać na miliony pytań egzystencjalnych i nie tylko, dobiegających z tylnego siedzenia jak np. „czy Titanic utonąłby w Wiśle”. Trasa prowadziła przez piach, las, bagna, rezerwaty, z możliwością poznania interesujących ludzi, obejrzenia ciekawych miejsc, aż do rozwidlenia dróg, by podjąć trudną decyzję – „jedziemy łatwiejszym objazdem czy pchamy się przez błoto”? Postanowiliśmy zaryzykować, w razie czego nie jechaliśmy sami tylko grupą, więc zaprzyjaźniona załoga Cebusiów nie zostawiłaby nas w potrzebie. Na miejscu okazało się, że przez błoto łatwiej jest przejechać niż przejść, więc poległy tylko moje trampki – poświęciłam je dla dobrych zdjęć. I jak przy każdym rajdzie, nauczyłam się czegoś, tym razem mądrość na przyszłość brzmi „jeśli wozisz kalosze w bagażniku, czasem je załóż”!
Wyznaczona trasa doprowadziła nas na polanę, na której dzieciaki mogły spożytkować energię ukrywając się w okopach lub zmierzając ku wierzchołkowi brzozy, a dorośli relaksowali się przy ognisku. W tym czasie na polanie pojawił się mężczyzna w czerni i nie był to bynajmniej żaden duchowny ani kominiarz tylko najprawdziwszy czarodziej! Dzieciakom powiększały się źrenice z zachwytu gdy mogły uczestniczyć w tworzeniu pary, piany, a nawet produkować lód! Z kiełbasą na widelcu obserwowałam starając się zapamiętać pomysły na eksperymenty. Liczcie na to, że niebawem zaskoczę Was czymś nowym!
Pogoda dopisała, więc bawiliśmy się świetnie w czasie jazdy jak i w trakcie oglądania pokazu. Pojedliśmy, popiliśmy, a to co zobaczyliśmy zostanie w naszych głowach. A Wy jak spędziliście dzień dziecka?

Cześć! Miło mi, że zajrzałaś na moją stronę! Jestem Sylwia - mama dwóch fantastycznych chłopców, miłośniczka trendu "Zrób to sam" i wyszukiwania trików ułatwiających życie (albo raczej nicnierobienie). Czytam książki prawie tak szybko, jak biegam za dziećmi, wolne chwile spędzam na spacerach szukając ciekawych kadrów.
Polub moją stronę na Facebooku: https://www.facebook.com/Mamawdomu/Zajrzyj na mój Instagram: https://www.instagram.com/mamawdomu//
Zerknij również do mojego sklepu: http://www.mamawdomu.pl/sklep//
Kapitalny sposób na wspólne rodzinne świętowanie tego wyjątkowego dla dzieci dnia …. Jestem pod wrażeniem, na pewno nie mniejszym niż świętujący 🙂
Entomka mam nadzieję, że dla dzieciaków będzie niezapomniane i kiedyś będą z rozrzewnieniem wspominać, a może nawet zabierać swoje dzieci na takie opcje świętowania dnia dziecka.
Przeżycie niesamowite. Z chęcią też byśmy w przyszłości wzięły udział w takiej formie aktywności.
Dziewczyny koniecznie, bo warto! Wystarczy auto z napędem 4×4, a jak ktoś nie ma to sporo firm organizuje przejażdżki.
Jaka boska zabawa, też chcę!!
Karolina wsiadaj w auto i gonimy po lubelskich bezdrożach 🙂
Genialny sposób na spędzenie tego wyjątkowe dnia! Dzieciaki i rodzice musieli się świetnie bawić. To musi być niesamowite przeżycie!
Zdecydowanie tak!