Wyznania matki nieidealnej …

Do dzisiejszego wpisu skłoniły mnie warsztaty z psychologiem dotyczące umiejętności słuchania dzieci, na których miałam (nie)przyjemność być. Spodziewałam się luźnej atmosfery, mile spędzonego czasu i odpowiedzi na nurtujące pytania. Co wyniosłam ze spotkania? Uczucie, że każda matka wie najlepiej co jest ważne dla swojego dziecka i robi to dobrze, pod warunkiem, że jest to zgodne z założeniem psychologa!

mama nieidealna

Jak świat długi i szeroki, i ile matek tyle pomysłów na wychowanie. Każda rodzicielka instynktownie domyśla się co dla jej dziecka i dla niej samej będzie najlepsze. Czemu o tym piszę? Bo w dzisiejszych czasach gdy mamy dostęp do przeróżnych mediów – telewizji, internetu i fachowej prasy, jesteśmy zalewani modą na wychowanie. Obserwuję nasze społeczeństwo i widzę jakie trendy się plasują, a kto ich nie przestrzega – lepiej, aby siedział cicho i się do tego nie przyznawał. Eksperci, autorytety, a nawet inne matki próbują nam wmówić co jest najlepsze dla naszego dziecka. Problem w tym, że oni naszego dziecka nie znają, a ja nie pozwolę swoich synów zaszufladkować i podążać za stadem niczym banda baranów.

Napiszę to raz a konkretnie, nie jestem matką idealną wg panujących trendów. A wręcz przez niektórych powinnam zyskać określenie wyrodnej. Dlaczego? Nie pasuję do obecnej mody na styl eco, życie w zgodzie z naturą i wychowanie w trendzie bliskości.

Punkt pierwszy: poród. Nie rodziłaś naturalnie, więc nie wiesz co to jest prawdziwy ból! Takie słowa kiedyś usłyszałam. To fakt, często dziwię się gdy matki z zaangażowaniem opowiadają o swoich porodach. Ja nie mam o czym opowiadać, mój poród był krótki: położyli mnie na sali, podali narkozę i obudzili gdy było po wszystkim. Jedyne co mogę powiedzieć to, że nigdy mi się tak dobrze nie spało jak podczas moich dwóch cesarek (naprawdę)! Czy przez to nie jestem prawdziwą matką? Czy jestem gorsza? Kiedyś wyczytałam w jakimś „mądrym artykule”, że dzieci urodzone przez cc nie mają bliskiej więzi z matką, bo od razu po porodzie są od niej oddzielone. Czytając przeraziłam się. Tylko co miałam zrobić, czasu przecież nie cofnę! Po długich przemyśleniach przestałam się tym zupełnie przejmować, a na więź z dziećmi nie narzekam. Czy przez takie postrzeganie mają być zupełnie skreślone matki adopcyjne? Liczy się kto i jak urodził czy jak wychował?

Punkt drugi: karmienie. Koleżanka zapytała mnie kiedyś czy długo karmiłam pierwsze dziecko. Nieświadoma odpowiedziałam szybko, że tak, całe 9 miesięcy, bo dla mnie była to wieczność, tak wtedy uważałam! Koleżanka zniesmaczona tym wyznaniem odpowiedziała, że jej syn ma już 3 lata i ona nadal go karmi! Tu akurat muszę złożyć szacunek mamom karmiącym, bo wiadomo, że naturalne karmienie jest zdecydowanie lepsze i zdrowsze niż podawanie sklepowej papki. Niestety nie wszystkim jest to dane: Damianek od początku był dokarmiany mlekiem modyfikowanym, a Krzyś po dziewięciu miesiącach naturalnego karmienia postanowił przerzucić się na jedzenie stałego pokarmu! I tu znowu ban: karmienie naturalne to jedna z podstaw rodzicielstwa bliskości – po raz kolejny łatka matki nieidealnej!

Punkt trzeci: spanie. Oczywiście razem z dzieckiem! To nie dla mnie! Nie wyspana „Mama w domu” to baaaardzo zła mama, a jak tu się wyspać kiedy ktoś się rozpycha, notorycznie kopie i wbija łokieć między żebra? W trakcie choroby czy po koszmarze nocnym naturalne jest lądowanie potomka w moim łóżku, jednak na co dzień każdy z domowników ma swoje miejsce do spania. Dodaj kolejny punkt do bycia nieidealną!

Punkt czwarty: nagrody i kary. Czy w dzisiejszych czasach jest jeszcze miejsce na dyskusję na ten temat? Jak rozmawiać z dzieckiem? Jak reagować na złość, bunt czy agresję? Chciałam się tego dowiedzieć z dzisiejszego wykładu, jedyne co usłyszałam to przykład jaki za chwilę przytoczę. Jedna z mam miała problem z dzieckiem, które notorycznie wysypywało ziemię z kwiatka doniczkowego. Nie pomagały prośby, groźby, ani tłumaczenia. Jaka była złota rada pani psycholog: zabrać kwiatek na balkon czy do innego pomieszczenia, aby nie kusiło więcej dziecka. Sorry, ale ja tego nie kupuję! Dla mnie jest to „zamiatanie problemu pod dywan”! Jeśli tak podchodziłabym do wychowania moich dzieci wyrośliby na osoby roszczeniowe i mocno rozpuszczone. Możecie się oczywiście ze mną nie zgodzić, ale ja tak to odbieram. Złotej rady w tej sytuacji Wam nie podam, bo żaden ze mnie ekspert, a i sama mam problem z buntownikiem, więc jeśli ktoś coś chce dodać, chętnie wysłucham, ale nie obiecuję, że się posłucham.

Co jeszcze zastanowiło mnie podczas wykładu? Ogromny nacisk na rodzicielstwo bliskości. Idea tego sposobu wychowania jest bardzo ciekawa i pewnie dobra, ale nie do końca podoba mi się wywieranie presji. Jedna z mam przyznała się, że nie sypia razem z dzieckiem, bo w jej łóżku śpią koty, które robią tak od czasów gdy maleństwa nie było na świecie. Psycholog z powątpiewaniem dopytywała czy kociaki nie są zazdrosne o dziecko, bo podobno to mają w naturze. Opisywana mama zaprzeczyła, na co otrzymała „złotą radę”, aby wyrzucić koty z łóżka, a w to miejsce wziąć dziecko, a wtedy się przekona! Moja mina mówiła chyba wszystko, szczęka opadła mi do samej ziemi, bo przepraszam bardzo, ale po co stwarzać problemy tam gdzie ich nie ma. Mama, dziecko i koty są zadowolone, ale psycholog zmusza do spania z dzieckiem. Świecie coś z Tobą nie tak!

Mogłabym tak jeszcze pisać i pisać, bo temat nie jest wyczerpany. Nie mam na celu narzekania czy atakowania mam, które postępują inaczej. Sama za swoim płotem mam dwie różne rodziny: jedno dziecko na spacer po własnym podwórku chodzi tylko za rączkę, po drugiej stronie inna rodzina z dwójką dzieci postawiła na karierę, dzieci mają wszystko czego zapragną, tylko rodziców czasem brak. Moje sąsiadki również mogłyby mi wiele zarzucić, bo ja stawiam na samodzielność – to dla mnie priorytet, aby moje dzieci potrafiły sobie radzić w dzisiejszym świecie. Ile matek tyle sposobów wychowania! A jaki jest najlepszy? Nasz własny! Bo każda matka jest wyjątkowa, a każde dziecko jest inne i tyko od nas zależy jak wychowamy własne dzieci, bo nikt, żaden psycholog nie zna dzieci tak jak ich rodzice!

PS. Wpis nie ma również na celu szkalowania psychologów (o ile nie narzucają nam swojego sposobu wychowania)!


Cześć! Miło mi, że zajrzałaś na moją stronę! Jestem Sylwia - mama dwóch fantastycznych chłopców, miłośniczka trendu "Zrób to sam" i wyszukiwania trików ułatwiających życie (albo raczej nicnierobienie). Czytam książki prawie tak szybko, jak biegam za dziećmi, wolne chwile spędzam na spacerach szukając ciekawych kadrów.

Polub moją stronę na Facebooku: https://www.facebook.com/Mamawdomu/
Zajrzyj na mój Instagram: https://www.instagram.com/mamawdomu//
Zerknij również do mojego sklepu: http://www.mamawdomu.pl/sklep//


Reklama:
Będzie mi miło, gdy podzielisz się tym wpisem z innymi 🙂
Share on Facebook
Facebook
Share on LinkedIn
Linkedin
Tweet about this on Twitter
Twitter
Email this to someone
email
Share on Google+
Google+
Pin on Pinterest
Pinterest

16 komentarze/y w poście “Wyznania matki nieidealnej …

  1. Ten psycholog to chyba mało wykształcony był 😀
    Sami Searsowie (jak to odmienić?) zwracali uwagę, że wszystkie wymienione przez nich filary rodzicielstwa bliskości nie są bezwzględnie nakazane. Rodzicielstwo bliskości to nie poród naturalny, karmienie piersią, czy spanie z dzieckiem. To zwyczajnie wsłuchanie się w dziecko. Sama nie karmiłam piersią, bo mój szkrab nie umiał piersi złapać. Męczyłam się miesiąc i odpuściłam dla jego i swojego dobra. Potem jeszcze przez 3 miesiące karmiłam odciąganym mlekiem. Nie śpimy z małym w łóżku, bo na początku mieliśmy za małe łóżko na 3 osoby a dodatkowo nasze dziecko wręcz nie lubiło z nami spać. Urodziłam akurat naturalnie i bardzo dobrze to wspominam, ale kwestia porodu nie ma nic do rzeczy. Liczy się zdrowie i życie dziecka i matki.
    A te koty to dopiero zrobią się zazdrosne jak się je z łóżka wywali 😉
    Pozdrawiam 🙂

  2. Uuuu… też kiedyś wyszłam taka rozczarowana i zła z wykładu. Błyskawice leciały. Do dziś mi się ciśnienie podnosi.
    Tak z pozytywów, w weekend byłam na warsztatach z Panią Agnieszką Stein i wyszłam bardzo zadowolona. Nikt mi niczego nie dyktował, narzucał itp.
    Podczytuję sobie te wszystkie koncepcje Marshalla, Juula lubię, Gordona, książkę Pani Stein też przetrawiam, Panią Faber… coś tam dla siebie wybieram ale przyznaję, że u la la w praktyce trudno. Melisa za melisą, żeby nerwy na wodzy trzymać. Mam 2latka w domu 🙂 w okresie buntu. Pozdrawiam, również nieidealna bardzo mama. (Spanie nam nie wychodzi wcale, to 4noc za mną kiedy mały wstaje o 2giej i bryka w świetnym humorze do rana, o zasypianiu nie wspomnę, też dramat. Moje dziecko nie chce spać z nami. Nie chce spać w swoim łóżeczku. Upodobało sobie dywan w salonie albo ręce tatusia i co z tym robić?)

    • Znam ten ból – wraca jak bumerang co jakieś 2-lata, przechodzimy aktualnie bunt 6-latka melisa pita litrami!
      Widzę, że jesteś bardzo zorientowana w temacie tak trzymać, mnie ten wykład tak zniechęcił, że chyba szybko nigdzie się nie wybiorę.
      A co do spania na dywanie … hmmm szukając pozytywów tej sytuacji podpowiem, że spanie na twardym jest podobno dobre dla kręgosłupa. 🙂

      • Bunt sześciolatka? O rany! Jest coś takiego? Myślałam, że jak zacznie mówić to jest łatwiej jakoś się dogadać. W takim razie muszę wymyślić coś lepszego niż melisa. Jakieś matczyne rozpieszczacze hmmm… joga, lekcje tańca (zumba?) albo gry na bębnie („Lalo gra na bębnie” to i ja może potrafię?) albo makijażu, może jakiś trening relaksacyjny coś bardzo babskiego to ogarnę może tych moich chłopaków. 🙂 Pozdrawiam znad gorącej filiżanki (wiadomo czego :))!

  3. Och to nie Psycholog był tylko „psycholog”!!! Małą literą pisany i z wątpliwymi kompetencjami. Chyba nie wytrzymałabym do końca tego wykładu słysząc takie „mądrości”. Przecież psycholog przede wszystkim powinien rozmawiać/dyskutować a nie wklepywać na siłę swoje racje. Nie lubię Alfów i Omegów ;PPP
    A ja śmiało mogę się dołączyć do grona matek NIEidealnych. Moja metoda wychowawcza? Jest….. moja własna! Ot co. Zdrowy rozsądek i intuicja budują tą metodę. Wiadomo – inspiracje są dobre i kreatywne, ale nie można oszaleć z szablonami. Wszak dziecko to najlepiej wie! I uczmy się od nich…

    pozdrawiam

  4. Dla mnie też jednym z priorytetów wychowawczych jest samodzielność. I choć urodziłam naturalnie, wciąż karmię piersią (ale to i tak jeszcze krócej niż Ty ;)), śpimy często razem (z wygody a nie ideologii, ale nie będziemy tego ciągnąć w nieskończoność – tylko dopóki będzie to dla nas wciąż wygodniejsze niż wielokrotne wstawanie w nocy) to i tak podzielam Twoje zdanie w tym wpisie. /Justyna.

  5. To ja, rodzic wyrodny. Psychologowie złapaliby się za głowę gdyby usłyszeli jak z żoną wychowujemy naszego syna. Nie śpimy z dzieckiem w jednym łóżku, więc uprawiamy rodzicielstwo dalekości. Są plusy bo wysypiamy się i mamy siłę w dzień ogarnąć tornado jakie wokół siebie wywołuje 😉

  6. „(…)rada pani psycholog: zabrać kwiatek na balkon czy do innego pomieszczenia, aby nie kusiło więcej dziecka. „- czy ona miała kurs psychologii on-line czy jak? Co to za bzdety!!! To w takim razie będę musiała usuwać wszystko co „przeszkadza” mojemu dziecku? Czyli jak nie będzie chciało chodzić do szkoły to zatrudniam guwernantkę lub sama uczę itd. idp? Absurd! Głupia baba, trzeba było wyjść ze spotkania trzaskając drzwiami 😛

  7. Trafiłam na Twój blog przez link z innego miejsca, jeny, jaki fajny wpis. Taaak, dziś to psycholog dyktuje, jak masz chować dziecko. To jest chore, niezależnie od wszystkiego, tym bardziej, że często ów psycholog nie ma własnych dzieci, albo ma jedno i mu się wydaje, że to co dobre dla jednego dziecka, będzie dobre dla wszystkich.

    Śpi z kotami zamiast z dzieckiem, dooobre. 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *